poniedziałek, 16 stycznia 2012

Ochrona roślin na działkach i w ogrodach Cd.

Autorem artykułu jest mery



O potrzebie bioróżnorodności na działce czy w przydomowym ogrodzie nie trzeba dzisiaj nikogo przekonywać, jej ochrona powinna obowiązywać każdego działkowca

Bioróżnorodność

Posiadanie działki to dla większości z nas szansa satysfakcji i zadowolenia z rozmaitości roślin i związanych z nimi organizmów zwierzęcych. Przecież gąsienice pazia królowej będą żerowały i przekształcą się w przepiękne motyle tylko wtedy, jeżeli nie będziemy stosowali chemicznej ochrony przeciwko połyśnicy marchwiane, mszycom itd. Rusałka, pawik i inne pokrewne motyle, które tak lubimy na działce oglądać, pojawią się w dużej liczbie, jeżeli zapewnimy ich gąsienicom miejsce do rozwoju, a są nimi… pokrzywy. Pszczoły zaniosą do ula zdrowy nektar, pyłek czy przerobioną mszycową spadź, jeżeli rośliny nie będą traktowane pestycydami. Motyle rusałki pawika będą chętnie odwiedzały nasz ogród, jeżeli znajdzie się w nim np. budleja

Budleje to przepiękne krzewy pochodzące z umiarkowanych i tropikalnych rejonów wschodniej Azji, Ameryki Południowej i Afryki. Czasem tworzą nieduże drzewa, czasem rośliny zielne. Do rodzaju Budleja należy około 100 gatunków. W Polsce wciąż jeszcze spotykamy je dość rzadko, uprawiane są, bowiem 2 gatunki i kilka ich odmian. Najczęściej spotykamy budleję Davida oraz budleję skrętolistną.

Ochrona bioróżnorodności powinna stać się podstawowym obowiązkiem każdego działkowca. W końcu trudno znaleźć inne miejsce o tak niewielkiej powierzchni, na którym rosłoby obok siebie tyle różnych gatunków roślin.

Alternatywa dla chemii.

Ogród działkowy to także swoisty poligon, na którym powinniśmy wykorzystywać w jak największym stopniu metody ochrony roślin alternatywne dla metody chemicznej. Zapewnienie roślinom dogodnych warunków do rozwoju, optymalne nawożenie zgodne z zasadami dobrej praktyki, terminowe i prawidłowo przeprowadzone zabiegi pielęgnacyjne sprawią, że w naszym ogrodzie znajdzie zastosowanie popularne powiedzenie odnoszone najczęściej do ludzi: „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Roślina prawidłowo uprawiana, nie podda się tak łatwo atakującym ją chorobom i łatwiej zniesie ubytki powierzchni asymilacyjnej wynikające z żerowania szkodników.

Dbając o własne zdrowie, chroniąc bioróżnorodność, poszukując lub stosując metody ochrony roślin zastępujące metodę chemiczną, chcąc nie chcąc stajemy się praktycznymi realizatorami zasad integrowanej lub ekologicznej (bez chemii) uprawy roślin. Nie pozostaje nam, więc nic innego jak sięgnięcie po odpowiednią literaturę, której treść poszerzy naszą wiedzę w tej dziedzinie.

W końcu działkowe hobby to wspaniała okazja do samodokształcania i uzyskiwania kompetencji tak potrzebnej w świecie komputerów, samochodów i supermarketów.

---

mery

Żródło: Działkowiec 1/06

www.oroslinach.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Przydomowe SPA – luksus w zasięgu ręki.

Autorem artykułu jest Antoni Polak



Marzy nam się chwila relaksu. Jesteśmy zestresowani, potrzebujemy wypoczynku, wytchnienia. Idealnym rozwiązaniem byłaby długa i gorąca kąpiel lub orzeźwiające hydromasaże, najlepiej w jakimś przytulnym i romantycznym SPA. A gdyby tak stworzyć nasze małe prywatne uzdrowisko we własnym ogrodzie?

Wanny SPA, minibaseny, jacuzzi przy domu są bardzo modne. Umieszczone w stylowej altance pozwolą cieszyć się aquaterapią nawet, gdy pada albo jest chłodno.

Zdrowie przez wodę

SPA – sanus per aqua znaczy zdrowie przez wodę. Hydroterapia znana już była starożytnym. Łaźnie rzymskie to jeden z najbardziej znanych przykładów. Dziś my, współcześni, również możemy doceniać dobrodziejstwa obcowania z wodą, np. korzystając ze specjalnych wanien. Kąpiel w nich poprawia krążenie, sen, pozwala pozbyć się napięć, bólów mięśni, i sen, a przede wszystkim wprowadza nas w dobry nastrój. W naturalnym otoczeniu zieleni i kwiatów oraz niepowtarzalnego widoku naszego ogrodu będzie przyjemność czerpana z hydroterapii będzie jeszcze większa. Umieszczenie minibasenu blisko domu pozwoli na miłe spędzanie czasu z rodziną lub przyjaciółmi, szczególnie, jeśli jest on duży, kilkuosobowy.

Różne typy terapii

Bąbelki jacuzzi to niezastąpiony, niesamowity i niezapomniany masaż. Nie tylko pozbędziemy się dolegliwości ze strony kręgosłupa, ale także ujędrnimy naszą skórę. Wybierzmy również o odpowiednie podwodne oświetlenie, koniecznie kolorowe. Chromoterapia, czyli leczenie kolorami, stosowana jest już od kilku tysięcy lat. W zależności od tego, co chcemy osiągnąć, stosujemy różne barwy. Niebieska ukoi, czerwona doda energii, pomarańczowa nastroi nas optymistycznie. Rozluźni i uspokoi również słuchanie muzyki o delikatnym brzmieniu i małej dynamice. Chyba że akurat mamy ochotę na pobudzające i szalone dyskotekowe rytmy. Pamiętajmy o zapachu, czyli aromaterapii. Wprawdzie niektóre odmiany ogrodowych kwiatów charakteryzują się intensywnym zapachem, ale delikatny zapach świec, olejków eterycznych i kadzidełek będzie idealnym dodatkiem.

Gdy pogoda nie dopisuje

Im bardziej nieciekawa pogoda tym bardziej chcielibyśmy się zrelaksować i skorzystać z naszego ogrodowego spa. No ale przecież wieje i pada, co możemy zrobić w takim przypadku? Najlepszą opcją będzie postawienie altanki, w której można zamontować wannę SPA. Takie konstrukcje są nie tylko wyjątkowo funkcjonalne, ale również estetyczne.

Wszystkich ucieszy zapewne fakt, że są one dostępne na naszym rynku. Bardzo ważny jest materiał, z jakiego skonstruowana jest ogrodowa zabudowa. Do produkcji, oprócz rodzimego świerku, wykorzystuje się drewno cedrowe znane z dużej trwałości i odporności na warunki pogodowe. Jest ono bardzo dobrym izolatorem. Jego ciepła oryginalna, czerwonobrunatna barwa idealnie komponuje się z soczystą zielenią ogrodu. W upały altana ochroni przed oślepiającym słońcem, warto zaopatrzyć ją w okna z pleksiglasu, które złagodzą działanie promieni UV. Pomogą także zbudować romantyczny nastrój, jeśli będziemy mieli ochotę na kąpiel we dwoje.

W zasięgu ręki

Indywidualna strefa odnowy biologicznej to szansa na relaks dla, domatorów, zapracowanych lub po prostu ludzi ceniących ponad wszystkie inne miejsca swój własny ogród. Uroda oraz dostępność nowoczesnych zabudowań i urządzeń do SPA oraz odrobina naszej kreatywności pomogą stworzyć ekskluzywny salon kąpielowy, w którym spędzimy niezapomniane chwile.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Pnącze do cienistych zakątków

Autorem artykułu jest Ewa Brzozowska



Zastanawiamy się często co możemy posadzić w zacienionym miejscu ,żeby mieć ładny zakątek np. na północnej stronie działki. Ja polecam hortensję pnącą.

Hydrangea petiolaris - czyli hortensja pnąca sadzimy ją na północnej, wschodniej lub częściowo zacienionej ścianie. Potrzebuje ona od 3 do 4 lat żeby dobrze się zadomowić, ale kiedy to już nastąpi będzie się przyczepiała do dowolnej podpory i wytrzyma najsilniejsze wiatry. Jej pojawiające się wczesnym latem białe kwiaty są bardzo piękne. Dorasta do 18m wysokości. Żeby dobrze rosła sadzimy ją w glebie wzbogaconej dobrze rozłożonym obornikiem..Podobnie jak bluszcz roślina ta pnie się po ścianie i nie potrzebuje podpór. Może wymarzać na północy i w środku kraju.

Dodatkowe informacje-czarodziejska zmiana barwy

Są dwa sposoby aby różowe hortensje stały się niebieskie, pierwszy to rozprowadzenie wokół korzeni siarczanu glinu, drugi to podlewanie wodą ze specjanym środkiem, który można kupić w sklepie ogrodniczym.

Dawniej ogrodnicy wierzyli, że jest to także możliwe dzięki zakopywaniu w pobliżu korzeni paru zardzewiałych gwoździ lub kawałka miedzianego drutu (ja nie stosowałam tego u siebie, jest to tylko zasłyszane od starszych ludzi). Kolor hortensji jest wskaźnikiem pH gleby. Jeśli kwiaty są niebieskie znaczy to że gleba jest bardzo kwaśna a jeżeli są różowe to zasadowa.

Gdzie sadzimy;

Krzewy hortensji, z wyjątkiem gatunków pnących powinno się sadzić przy ścianach zachodnich, nie należy ich sadzić przy ścianach wschodnich ponieważ nocne przymrozki następujące zaraz po nich i ranne słońce mogą zwarzyć rośliny. Żeby hortensje mogły się dobrze rozwijać między krzewami zostawiamy dużo miejsca, najlepiej ok.1,5-2m.Pod nimi sadzimy rośliny cebulowe i byliny.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak przycinać żywopłot

Autorem artykułu jest JoannaS



Żywopłot jest nie tylko ładnym dodatkiem do naszego ogrodu. Jest także sposobem na odizolowanie się od ruchu ulicznego czy też sąsiadów. Dzięki niemu możemy też chronić swoją prywatność i poczuć się swobodnie. Każdy żywopłot wymaga jednak poświęceń, ponieważ należy go w odpowiedni sposób przycinać.

Podstawowym warunkiem właściwej hodowli żywopłotu jest jego przycinanie. Krzewy ozdobne, które go tworzą, muszą być często przycinane. Nie można zapomnieć o tej czynności, gdyż przez to można doprowadzić do deformacji żywopłotu. Przycinanie wspomaga również eliminować różne szkodniki roślin. Kiedy zatem należy zacząć przycinanie? Pierwsze cięcia warto wykonać już wiosną, gdy ma się pewność, że zima na pewno nie wróci. Kiedy krzewy ozdobne są młode, należy przycinać je na wysokości mniej więcej 20-30 cm, co pozytywnie wpłynie na ich rozrost. Z kolejnym przycinaniem nie trzeba się spieszyć i można je wykonać w dowolnym momencie lata, najlepiej do końca sierpnia.

choroby roślin, szkodniki roślin, żywopłot, donice, doniczki, balkon, taras, plastikowe doniczki, doniczki ceramiczne

Przycinanie żywopłotu rozpoczyna się od jego boków, a następnie można przejść do górnych partii. Należy pamiętać, aby krzewy ozdobne były przycinane z dołu do góry, szczególnie jeśli korzysta się z elektrycznych nożyc. Aby utrzymać prawidłową linię cięcia, można rozwiesić sznurki, które wyznaczałyby granicę cięcia. Dzięki nim łatwiej będzie o nie wyjechanie poza wyznaczony obręb. Kiedy używa się z ręcznych nożyc, powinno się wykonywać półobroty tułowia, co zapewnia równomierne przycinanie każdej części krzewu. Najbardziej efektywne i najwygodniejsze są jednak nożyce elektryczne, których używanie nie jest tak męczące jak w przypadku nożyc ręcznych.

Przy wyborze formy żywopłotu powinno się brać pod uwagę przede wszystkim gatunek rośliny, jaka składa się na krzewy ozdobne, oraz miejsce, w którym się one znajdują. Kiedy żywopłot jest umieszczony na terenie zacienionym, powinno się formować jego kształt w trapez, gdyż dzięki temu rośliny mają większy dostęp do światła. Natomiast gdy krzewy są usytuowane w nasłonecznionym miejscu, bez żadnego ryzyka można formować je w dowolny sposób. Jeśli zależy nam na oryginalności, warto zastanowić się nad bardziej nietypową formą żywopłotu, taką jak chociażby łuki, spirale, kule. W tym przypadku wymagana jest jednak odpowiednia wprawa w przycinaniu.

Ciekawą odmianą żywopłotów jest ich hodowla na balkonach oraz taras a sadzi się je wtedy w różne doniczki plastikowe, doniczki ceramiczne czy też w kwietniki. Dzięki takiemu rozwiązaniu nasz balkon zyska więcej klimatu sprzyjającego relaksowaniu się.

---

swiatdoniczek.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kształt i faktura ogrodu – "umebluj" swój ogród

Autorem artykułu jest Jaspis



Zróżnicowanie kształtów roślin wprowadza do ogrodu określony nastrój: wierzba płacząca posadzona nad brzegiem zbiornika wodnego tworzy atmosferę romantyczności i spokoju, podczas gdy pionowe łodygi traw ozdobnych tworzą klimat niekiedy majestatyczny, trzymając niejako w ryzach panujący w ogrodzie potencjalny chaos.

Każdy gatunek ma odrębny, charakterystyczny pokrój, który można przyrównać do prostych brył geometrycznych, tak więc projektowanie ogrodów można porównać do rozmaitych elementów, które odpowiednio rozmieszcza się np. meblując pokój. Zestawiając poszczególne "składniki" roślinne kontrastowo lub harmonijnie, projektant tworzy pewną całość.
Ogród podlega jednak nieustannym zmianom, zmieniają się barwy liści, zmieniają się także formy roślin.
Można powiedzieć, że "tworzywem", które jest stosunkowo niezmienne co do kształtu i barwy są zimozielone krzewy i drzewa. Inne rośliny przekształcają się chociażby pod wpływem pór roku. Najmniej trwałe są rośliny jednoroczne, w których najbardziej dekoracyjną częścią jest zazwyczaj kwiat.

R. zimozielone >> drzewa i krzewy zrzucające liście >> byliny >> R. jednoroczne

Schemat przedstawiający trwałość barw i kształtów roślin
począwszy od najbardziej do najmniej trwałych.

Rozmiary i formy roślin są niewiarygodnie zróżnicowane: od niebosiężnych leśnych drzew, do płożących się po ziemi podkrzewów, jak barwinek. Formy roślinne mogą być wertykalne (ich funkcja ma na celu przyciągnięcie wzroku obserwatora) lub bardziej lub mniej horyzontalne (jak na przykład, tworząca zwarty kobierzec golteria pełzająca.

Zróżnicowanie kształtów roślin wprowadza do ogrodu określony nastrój: wierzba płacząca posadzona nad brzegiem zbiornika wodnego tworzy atmosferę romantyczności i spokoju, podczas gdy pionowe łodygi traw ozdobnych tworzą klimat niekiedy majestatyczny, trzymając niejako w ryzach panujący w ogrodzie potencjalny chaos.

projekt-ogrodu

Podczas gdy kształty roślin postrzega się niejako jako budulec ogrodu, faktura roślin wiąże się z jego powierzchnią. Ten czynnik kompozycyjny wpływa nie tylko na wygląd ogrodu, ale potęgując doznania estetyczne, działa także na zmysł dotyku.
Przechadzając się po ogrodzie, można docenić, jak wielkie znaczenie ma faktura: podświadomie dociera do nas wiele dodatkowych bodźców – miękka włochatość traw, delikatność pokrytych kutnerem szarych liści, czyśćca, szorstkość chropowatej kory drzew, kojąca miękkość chłodnej murawy pod stopami.
Faktura niekiedy wpływa także na barwę roślin. Pełniący funkcję ochronną kutner silnie rozprasza światło, dlatego części roślin pokryte kutnerem są matowe, często przybierają srebrzyste lub szare zabarwienie.

szare zabarwienie

Rośliny mogą służyć również tworzeniu rzeźbiarskich form w ogrodzie. Ponieważ ciemnozielone, matowe igły cisu, tworzą efekt zagęszczenia, gatunek ten często używany na żywopłoty (szczególnie w miejscach zacienionych), natomiast gładkie liście ostrokrzewu w słońcu odbijają światło tak, że zdają się migotać. Dobrze więc wyglądają sadzone na tle ciemnych drzew iglastych lub w kompozycjach z innymi roślinami przybierającymi ogniste barwy przed zimą.

drzewa iglaste

Powierzchnie odbijają światło w zależności od ich faktury, tak więc kolor rośliny (a ściśle – jej części) zależy od ilości promieni, które zostały wchłonięte bądź odbite od powierzchni: powierzchnie porowate odbijają światło w różnych kierunkach i w sposób bardziej rozproszony, podczas gdy powierzchnie gładkie odbijają promienie w linii prostej do obserwatora.

Przechadzając się po ogrodzie po deszczu mamy wrażenie, że kolory są bardziej nasycone, ponieważ mokre powierzchnie odbijają światło najintensywniej.

Projektując swój ogród pamiętaj o tych kilku zasadach by Twój ogród stał się oazą spokoju i zachwycał wyglądem.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Cień w ogrodzie

Autorem artykułu jest Jaspis



Wiadomo, że odcień zależy od proporcji tworzących go. Siła doznania barwnego zależy w przeważającej części od jasności i nasycenia odcienia. Ogromne znaczenie dla naszego odczucia ma także ekspozycja przedmiotu.

Ogród bowiem złożony jest z kontrastów między elementami nasłonecznionymi a zacienionymi, co bezpośrednio wpływa na nasze wrażenie kolorystyczne.

W ogrodach kolor elementów jest w dużym stopniu zależny od barwy światła naturalnego, jego kierunku i intensywności, gry między miejscami jasnymi i zacienionymi. Promienie słoneczne zmieniają swoją barwę w zależności od pory dnia:

rano – widmo świetlne jest biało-niebieskiew południe – widmo świetlne jest biało-żółtewieczorem – widmo świetlne jest szarawe, a w czasie zachodu słońca pomarańczowe lub nawet różowawe

Zarówno gdy światła jest zbyt mało (gdy panuje półmrok) jak i wtedy, gdy jest go za dużo (pełne słońce), formy przedmiotów są trudno rozpoznawalne lub spłaszczone.

Także projektowanie ogrodów wiąże się z uwzględnieniem roślin, które lepiej znoszą cień i wyglądają w zacienionym miejscu.

Cień jest zawsze wynikiem istniejącego obiektu – w ogrodzie cień rzucają zwykle drzewa lub ściana budynku. Podobnie niektóre kolory w cieniu wydają się wyglądać korzystniej – biel i pastele w cieniu są bardziej widoczne niż błękit czy kolor jasnożółty, a ostre barwy, jak czerwień czy pomarańcz, stają się bardziej stonowane.

Interesujące jest więc, że gatunki tolerujące miejsca cieniste mają z reguły kwiaty w bardziej stonowanych barwach (np. biele, fiolety) i efektowne liście o różnych fakturach i w różnych odcieniach zieleni.

Współcześnie mamy na rynku stosunkowo dużą ilość roślin, jeżeli nawet nie w zupełności cieniolubnych, to cienioznośnych. Miejsce zacienione nie musi więc oznaczać pustki w ogrodzie, ale projekt kompozycji roślinnej na stanowisko cieniste musi być starannie przemyślany.

cień w ogrodzie

cień w ogrodzie wizualizacja

- wizualizacja ogrodu przydomowego

Na zimozielonym, ciemnym tle żywopłotu z cisa pośredniego ‘Hicksii’ (Taxus x media) posadzono między innymi wysokie, nieco rozwichrzone parzydła leśne (Aruncus dioicus), o jasnych liściach czy wyniosłe tojady mocne (Aconitum napellus).

W czasie kwitnienia rabata przybierze białe, różowe i niebieskie odcienie, które w miejscu zacienionym będzie dobrze widoczne.

Kolor obecny jest we wszystkich częściach rośliny – od kwiatów poprzez liście, w przypadku drzew – gałęzie, owoce…

Barwa jest nieodzowną częścią każdego terenu zieleni, choć formy i faktura [także] decydują o kształcie projektowanej kompozycji i walorach jej powierzchni.

Natura dała nam nieskończone możliwości w postaci wspaniałości niezliczonej ilości barw.

Jak pisała Iwona Bigońska w swojej książce Ogrody marzeń, „w dobrym projektowaniu sztuką jest umiejętność postrzegania wszystkich elementów kompozycji, ale trzeba pamiętać, że formy roślin są podstawą do budowania całości”. Aby natomiast zachować czytelność kompozycji należy zachować równowagę pomiędzy formą, fakturą i przede wszystkim barwą.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Letnie cięcie drzew owocowych

Autorem artykułu jest Ewa Brzozowska



Sierpień to miesiac cięć drzew pestkowych wiśni, czeresni, wczesnych odmian śliw, brzoskwiń, musimy więc zabrać się szybko do pracy ponieważ czekają w kolejce zbiory innych upraw.

Jak wiemy wiśnia owocuje na pędach jednorocznych więc musimy zastosować silne cięcie aby otrzymać duży przyrost pedów i obfite owocowanie.Takie cięcia musimy często powtarzać.

Czereśnie to z reguły duze drzewa i mamy problem ze zbiorem owoców,ja na działce mam drzewo bardzo wysokie i zastosowałam obniżenie korony. Zostawiłam mniejsze i cieńsze gałęzie a duże, grube wycięłam zostawiając ok 20cm czop. Wyrosną z niego nastęne pędy które będą owocowały. W ten sposób otrzymamy drzewo w mniejszym rozmiarze i przy okazji odmłodzone.

Wycinamy wilki to znaczy jednoroczne pędy, które wyrosły na późnych odmianach jabłoni,gruszy,śliwy.Wycinamy pędy długie, powyżej40cmdługości,które rosna pionowo do góry w środku korony, zostawiamy pędy słabsze, rosnące łukowato lub skośnie. Zabieg ten ma na celu lepszy dostęp słońca do owoców.

Wszystkie rany które powstały po cięciach musimy koniecznie posmarować preparatami ze związkami miedzi lub specjalną mascią ogrodniczą. Możemy też opryskać drzewa przeciwko chorobom grzybowym. Musimy tylko bardzo uważać aby pogoda była bezwietrzna i bez opadów przynamiej kilka godzin.

Obfite plony powodują wyginanie się gałęzi grożąc ich złamaniem,musimy je koniecznie podeprzeć, do tego celu stosujemy drewniane tyczki które są zakończone widlasto. Najbardziej podatne na złamania są gałęzie grusz i śliw.

Sierpień to najlepszy okres na sadzenie i przesadzanie krzewów, zdążą się dobrze ukorzenić przed zimą.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kolor w terenach zieleni - koloryt ogrodu.

Autorem artykułu jest Jaspis



Za określoną barwę roślin odpowiadają barwniki roślinne. Związki te znajdują się w soku komórkowym lub w plastydach (jak chlorofil).
Zabarwienie najbardziej kojarzące się z terenami zielonymi pochodzi od chlorofilu. Jednak koloryt ogrodu to nie tylko wspomniana zieleń.

Odbijając promienie żółte i czerwone, zlokalizowane w plastydach lub soku komórkowym flawonoidy i karotenoidy, powodują zabarwienie żółte i pomarańczowe. Czerwona barwa pochodzi od rozpuszczonych w soku komórkowym antocyjan, których kolor uzależniony jest od pH soku komórkowego: kwiaty niektórych roślin jak na przykład niezapominajki zmieniają barwę z czerwonej na niebieską w zależności od odczynu podłoża.

Jednak różne barwy roślin zależą nie tylko od ilości barwników, ale także od właściwości podłoża a szczególnie od stopnia pochłaniania i odbijania promieni świetlnych przez struktury, w których barwniki są zawarte

(stąd źródłem białego zabarwienia jest całkowite odbicie światła przez pęcherzyki powietrza znajdujące się w przestworach międzykomórkowych tkanek).

Możemy wyodrębnić dwa rodzaje czynników, mających wpływ na kolorystykę ogrodu:

zewnętrzne, czyli takie, które zależne są od otoczeniawewnętrzne, a więc wynikające z własnych odczuć obserwatora oraz jego kolorystycznych preferencji

Okazuje się jednak, że wśród wyżej wymienionych czynników zewnętrznych, wyodrębnić można jeszcze wiele "podczynników", jak choćby parametry koloru, wpływ światła, czy zjawiska związane z interakcją barw.

Podobnie jak w życiu codziennym niemożliwym jest jednoznaczne określenie koloru o jakim mowa. W przyrodzie koloru także nie można określić w sposób dokładny: czysta biel w rzeczywistości nie istnieje, a kwiaty określane jako "czarne", są tylko zbliżone do tego koloru i często jedynie duży kontrast z tłem sugeruje wrażenie rzekomej czerni.

odcienie zielonego odcienie zielonego
odcienie zielonego odcienie zielonego
projektowanie ogrodów odcienie zielonego

W przyrodzie istnieje niemal nieskończona liczba odcieni koloru zielonego – od najczęściej dostrzegalnej w ciągu dnia barwy żółto-zielonej, po zielenie o niskiej jasności. Barwa niebiesko – szaro-zielona związana jest najczęściej z działaniem perspektywy powietrznej. Dlatego projektowanie ogrodów jest tak ważnym elementem, gdy chcemy założyć swój ogród.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Żurawka ogrodowa

Autorem artykułu jest MIKSON



Jedna z najpopularniejszych bylin w ostatnim dziesięcioleciu. Swą karierę zawdzięcza przepięknej i różnorakiej kolorystyce liści, dzięki którym nasz ogród może oczarować przepiękną kompozycją przestrzenną. Mogą wspaniale ożywić nie tylko ogród, ale również balkon, taras, ganek.

Znakomicie wygląda w zestawieniu z innymi żurawkami i bylinami.

W ogrodzie można tworzyć kompozycje kontrastowe. Rośliny te tworzą kępy o średnicy 25-50cm. Do niedawna najpopularniejszym gatunkiem była żurawka krwista. Obecnie większość powstałych i uprawianych odmian pochodzi w wyniku krzyżowania podstawowych odmian .

Żurawka jest byliną o liściach w różnych kolorach jak i kształtach. Tworzy zwarte kępy, z których wyrastają ogromnej ilości drobne różnobarwne kwiatki zebrane w wiechowate kwiatostany. Swoim niesamowitym wdziękiem zachwyca nas przez cały okres. Liście tej rośliny zmieniają swą barwę w zależności od pory roku. Inaczej wyglądają wiosną a zupełnie inaczej jesienią.

Żurawka nieco traci na swej atrakcyjności w mroźne i bezśnieżne zimy. Żeby przywrócić roślinie świetność, należy na wiosnę ją przyciąć, aby zrobić miejsce dla nowych przyrostów. Co 3-4 lata powstałe kępy można odmłodzić dzieląc roślinę na kilka mniejszych. Jest to jedna z metod rozmnażania.

Żurawki najlepiej rosną na glebach bogatych w próchnicę, lekko wilgotnych. Do nasadzeń wskazane są mniejsca lekko zacienione. Choć również dobrze sobie radzą w miejscach nasłonecznionych, oczywiście przy odpowiednim nawodnieniu.

Żurawka jest rośliną odporną na choroby i szkodniki. Może jej zaszkodzić zbyt wilgotne podłoże i zbyt zacienione stanowisko. W warunkach naturalnych można ją spotkać rosnącą dziki na zboczach i skałach w Kanadzie i Meksyku. Nadaje się również do nasadzeń w pobliżu oczeka wodnego jak i w ogródkach skalnych. Co roku na rynku pojawiają się nowe odmiany tej byliny.

---

miki-wszystkooogrodachblogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Lampy ogrodowe z drewna - Oświetlenie ogrodu

Autorem artykułu jest Antoni Polak



Operatorzy filmowi mawiają: Nie ma brzydkich kobiet, są tylko źle oświetlone. W tej zabawnej treści jest dużo prawdy. Oświetlenie dobrze dobrane zapewni nam nastrój i klimat sprzyjający odprężeniu, zrelaksowaniu się.

Odwrotny efekt otrzymamy kiedy zrobimy to nieumiejętnie i w nieprzemyślany sposób. Zastosowanie odpowiedniego oświetlenia w ogrodzie, może uczynić z niego niezwykle tajemnicze i magiczne miejsce.

Stając przed dylematem: jak oświetlić ogród – koniecznie musimy podejść do tematu od dwóch punktów widzenia. Przede wszystkim aspekt praktyczności oświetlenia, następnie kwestia estetyczności oświetlenia, wydobywania piękna, którego nie widać w ciągu dnia.

Jak tego dokonać? Tylko pozornie jest to trudne zadanie, wykonalne tylko przez fotografów czy operatorów filmowych. Wystarczy kilka prostych zabiegów, aby ogród zyskał nowe nocne oblicze. O oświetleniu należy pomyśleć już podczas projektowania ogrodu, tak aby zamontowanie oświetlenia i całej instalacji z nim związanej odbyło się na początku aranżacji ogrodu. Jeśli dokonujemy instalacji oświetlenia w odwrotnej kolejności, będzie nas to kosztować więcej pracy, ale nie będzie niemożliwe. Tworząc projekt oświetlenia należy uwzględnić lokalizację miejsc, w których będziemy spędzać najwięcej czasu po zachodzie słońca, a gdzie w ogóle nie będziemy zaglądać.

W zależności od lokalizacji oświetlenia i jego funkcji – dekoracyjna czy użytkowa, uwzględniamy rodzaj i moc światła. Światło o dużej mocy jest wskazane przy wejściu do domu, wjeździe do garażu oraz wzdłuż ścieżek ogrodowych. Latarenki oświetlające ścieżki powinny być estetyczne, gdyż są doskonale widoczne także za dnia. Świetnie nadają się do tego lampy z łukiem lub lampy z dwoma łukami, które są nie tylko funkcjonalne, ale stanowią także ciekawą i elegancką dekorację ogrodu. W miejscach, które odwiedzamy wieczorami rzadziej ale spędzamy tam czas, czyli np. w altankach, czy na tarasach można zastosować oświetlenie włączane okazjonalne. Silne, rozpraszające mrok ale nie oślepiające lampy umieszczamy nad stołem. Dobrym rozwiązaniem jest np. zastosowanie lampy kinkietu z drewnianym uchwytem i szklanym kloszem.

Uzupełnieniem oświetlenia ogrodu, nadającym klimatu i tajemniczości jest oświetlenie czysto dekoracyjne. Za przykład posłużyć mogą reflektory podświetlające drzewa, albo małe żarówki, rozwieszane na gałęziach, które przypominają lampki choinkowe, przenośne lampiony, latarenki, czy pływające w oczku wodnym świetlne kule. Bardzo istotne jest odpowiednie dobranie detali! Zastosujmy oświetlenie punktowe, mocny stop światła skierowany na pojedynczą roślinę, stworzy kontrast pomiędzy rośliną a czarnym tłem. Odważnie wygląda także źródło światła za obiektem podświetlanym, wydobywające tylko kontury oświetlanego elementu.

Nietypowe oświetlenie pawilonu, czy ogrodowego uzyskamy poprzez umieszczenie rządu reflektorów u dołu budynku i skierowanie światła pionowo w górę. Uzyskamy efektowną ścianę światła, uwypuklającą fakturę obiektu. Ciekawym i efektownym pomysłem jest umieszczenie reflektorów za pergolą, kratką, obeliskiem lub płotem u ich podstawy. Przebijające się przez przerwy światło daje efektywną iluminację.

Przy planowaniu oświetlenia uwzględniamy inne elementy dekoracyjne tj. w miejscach, gdzie są donice, inspekty, płotki grządkowe, płotki sztachetkowe, rollbordery, albo słupki ozdobne, używajmy świateł o mniejszej mocy. Tego typu elementy potrzebują tylko niewielkiego podświetlenia dla dobrego efektu, wydobycia ich faktury, kształtu i piękna, a nie mocnego oświetlenia skierowanego bezpośrednio na nie.

Oferta oświetlenia ogrodowego obecnie jest tak bogata, rozbudowana i wszechstronna, ze na prawdę mamy w czym wybierać. Jedyne co nas może ograniczać to nasza wyobraźnia, przestrzeń ogrodu i … zasobność portfela.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Piękny żywopłot – sam zakładam i pielęgnuję

Autorem artykułu jest Alek



Jeśli patrząc na istniejące żywopłoty zastanawiacie się jak ludzie to robią, że krzaki rosną równo jak pod sznurek, przeczytajcie kilka poniższych wskazówek.

Kwestią indywidualnego wyboru jest z czego chcemy mieć żywopłot. Bardzo często są to tuje np. tzw. szmaragd, cis lub zwykła tuja (żywotnik zachodni). Często bywa to także ligustr. Czasem inwestorzy decydują się także na inne krzewy a nawet drzewka liściaste (np. grab). Jednak żywopłot z iglaków ma tę zasadniczą zaletę, że nie zrzuca liści na ziemię (jego igły wtedy tylko brązowieją) i pełni swą funkcję przez okrągły rok. Stąd ogromna popularność tui w tym zastosowaniu.

Z sadzeniem sprawa jest właściwie wyjątkowo prosta. Trzeba wykopać dołek i posadzić zakupione rośliny. Aby jednak rośliny w żywopłocie rosły nam równiuteńko i stanowiły dobrą osłonę jako właśnie „żywy-płot” trzeba posłużyć się prostym lecz skutecznym sposobem. Mianowicie dołki trzeba wykopać w równych i ściśle określonych odległościach od siebie oraz granicy działki (wzdłuż której chcemy mieć żywopłot). Zachowanie tych odległości jest bardzo ważne. Rośliny musza mieć miejsce na wzrost wszerz i mimo, że po wsadzeniu krzewów młodych, prosto ze szkółki, początkowo niczego nie będą zasłaniać to gdy urosną po kilku latach, „zamkną” przestrzeń między sobą oraz granicą z sąsiadem. Dlatego też ważne jest zachowanie odległości od granicy aby w przyszłości gałęzie nie wchodziły na teren sąsiada. Przykładowo przy tujach (ale i większości roślin sadzonych na żywopłot) dołki powinny być wykopane w odległości 70 cm od linii granicy działki i 80 cm od kolejnej rośliny. Na etapie sadzenia także trzeba sprawdzić czy pień krzewu zachowuje ww. odległości. Najprościej wyznaczenie punktów na dołek a następnie kontrolę położenia pnia krzewu przeprowadzić z pomocą jednego kijka o długości 70 cm i drugiego o długości 80 cm. Krótko mówiąc zaczynając od punktu startu przykładamy kijek od długości 80 cm od prostopadłej granicy działki i jednocześnie kijek o długości 70 cm od granicy wzdłuż której wyrośnie żywopłot. W miejscu gdzie zetkną się ich końce kładziemy kamyk i kopiemy dołek zachowując równe odległości z każdej strony dookoła. Aby zapewnić szybki wzrost młodej roślinie wskazane jest aby dołek miał głębokość dwóch szpadli. Wtedy na spód wrzucamy trochę ziemi i ewentualnie dobrze rozłożonego obornika, mieszamy ze sobą i wysadzamy w to roślinę z doniczki. Dosypujemy jeszcze ziemi, udeptujemy, podlewamy dobrze kilka razy.

Żywopłot już rośnie, zabawa jednak dopiero się zaczyna. Musimy przecież dbać o to aby krzaki rosły najszybciej i wyglądały najładniej jak to możliwe. Najważniejsze są dwa zabiegi. Podlewanie i nawożenie. Z nawożeniem sprawa jest niezbyt skomplikowana. W sklepach ogrodniczych lub działach ogrodowych marketów budowlanych wybór nawozów do iglaków innych typów roślin jest wystarczający. Wystarczy stosować się do instrukcji podanych na opakowaniach. Zazwyczaj nawozimy raz wczesną wiosną i latem co najmniej raz. Ponieważ przy większych ogrodach w żywopłocie rośnie na ogół kilkadziesiąt krzewów to samo nawożenie oznacza już trochę roboty. Z podlewaniem jest jej jeszcze o wiele więcej. W razie braku deszczu raz na tydzień żywopłot trzeba podlać zwłaszcza gdy jest młody. Większość ludzi ma dość po jednym razie z konewką. Podlewanie należy więc ułatwić poprzez chociaż częściowe jego zautomatyzowanie. Konkretnie służą do tego tzw. linie kroplujące, które po podłączeniu do kranu zapewniają odpowiednie dla krzewów i drzew podlewanie. Woda leci z nich malutkimi otworami i powoli dzięki czemu po min. pół godzinie są nasadzenia podlane głęboko i mocno. Większość linii kroplujących może być po prostu położona na ziemi a część także płytko zakopana. Gotowe zestawy linii kroplujących rurka plus tzw. reduktor (zapewniający odpowiednie dostosowanie prędkości przepływu wody przez linię) kupimy w ww. sklepach. Polecam dobre marki gdyż służą one wiele lat bezawaryjnie. Mają także szeroki wybór akcesoriów jak złączki, korki, trójniki wraz zaworami odcinającymi, uchwyty przytwierdzające linię kroplującą do ziemi itp. pozwala to budować dowolne kształty i połączenia linii. Zazwyczaj jeden reduktor (który wcześniej podpinamy do zwykłego kranu ogrodowego z pomocą kawałka węża i szybkozłączki) może zasilać linię o długości do 50 metrów w jednym kierunku. Koszt linii kroplującej o długości np. 100 m wraz z akcesoriami zaczyna się na aukcjach internetowych od ok. 100 zł ale proszę mi wierzyć - ratuje nam czas i siły oraz naturalnie nasz żywopłot. W razie braku deszczu po prostu podłączamy linię do kranu i czekamy aż system zrobi robotę za nas.

W ramach zabiegów pielęgnacyjnych warto wspomnieć jeszcze o przycinaniu żywopłotu. Po kilku latach gdy krzewy znacznie zwiększą swoje rozmiary można zacząć pracować nad ich kształtem. Jest tu spora dowolność sposobów. Co do cięcia bocznego najprostsza jest oczywiście pionowa płaszczyzna – uzyskamy dosłowny efekt ściany. Natomiast cięcie czubków tuj polecam nie prędzej niż po pięciu latach. Osoby, którym zależy na szybkim wyrośnięciu tuj powinny wiedzieć, że przycięcie czubka na wiosnę spowoduje lepsze rozkrzewienie na boki lecz spowolnienie wzrostu do góry.

---

Alex

http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Sam zakładam trawnik

Autorem artykułu jest Alek



W jaki sposób zakłada się trawnik? W jaki sposób zrobić to samodzielnie i uniknąć niepotrzebnych błędów. Poniżej praktyczny przewodnik po zagadnieniu krok po kroku.

Wielu świeżo upieczonych właścicieli domów z kawałkiem działki marzą o jak najszybszym założeniu pięknego gęstego trawnika. Jeśli wcześniej nie mieli do czynienia z uprawianiem ogrodu, zastanawiają się jak właściwie się to robi i czy powinni wynająć do tego „profesjonalną” firmę. Otóż jeśli mają na uwadze oszczędności i trochę zapału do pracy to z pomocą poniższych wskazówek mogą śmiało podziękować firmom zakładającym ogrody.

Co więcej ich trawnik po niedługim czasie będzie się prezentował o wiele ładniej od tych wykonanych przez „zawodowców” (no może za wyjątkiem trawników „z rolki” – ale to jest zabawa w zupełnie innym przedziale finansowym ). Dlaczego ? A dlatego, że jak zwykło się mówić „Pańskie oko konia tuczy”. Firma zawsze się śpieszy i robi wszystko dla maksymalizacji zysku. Surowców używa najtańszych a prace wykonuje na wyścigi. Sami możemy wykonać wszystko w odpowiednim tempie i z należytą dokładnością a część zaoszczędzonych na „fachowcach” pieniędzy przeznaczyć na lepsze nasiona lub nawóz.

Wyznaczenie przestrzeni i kształtu trawnika jest indywidualną sprawą każdego „inwestora”. Zazwyczaj fajnie wygląda fragment pięknego gęstego trawnika przed domem i spora jego płachta widziana z salonu i/lub tarasu. Jeśli ten etap mamy za sobą bierzemy się za konkrety.

Wykonanie trawnika dobrze jest zacząć od przygotowania gleby. Trawa nie wymaga świetnej gleby choć oczywiście na ziemi żyźniejszej urośnie ładniejsza. Najistotniejsze jest aby gleba nie była ani zbyt piaszczysta ani z byt gliniasta. Na piaszczystej będzie rzadka, słaba i trudna do podlania (woda zaraz będzie uciekać w głąb ziemi). Na zbyt ciężkiej glebie trawa też nie rośnie zbyt silna i będzie zanadto mokro w razie dłuższych opadów. Na glebę gliniastą dobrze zatem nawieźć trochę piasku i wymieszać grabiami lub glebogryzarką. Analogicznie w przypadku gleby piaszczystej trzeba kupić trochę żyznej czarnej ziemi i także wymieszać. Po wpisaniu w wyszukiwarce internetowej hasła „ziemię sprzedam” lub „ziemia z transportem” wyskoczą nam zapewne oferty z okolicy. Ewentualnie należy rozpytać się wśród sąsiadów. Glebogryzarkę można wynająć w wypożyczalni maszyn budowlanych i/lub sprzętu ogrodniczego. Jeszcze jedna istotna uwaga. Jeśli tylko ogromnie nam się nie śpieszy pozwólmy przygotowanej ziemi wydać swoje „naturalne” owoce przez kilka tygodni. Gdy chwasty już wzejdą należy opryskać je silnym środkiem chwastobójczym (nie chciałbym robić jakiejś reklamy ale jedyny znany mi środek o 100% skuteczności to Roundup). Dzięki temu w przyszłym trawniku będzie o wiele mniej chwastów (przynajmniej na początku jego życia).

Kolejny etap to obrzeże trawnika. Dobrze zrobione obrzeże nie tylko zabezpiecza przed „wychodzeniem” w przyszłości trawy poza pożądany przez nas obszar (na sąsiadujących rabatach lub innych dekoracyjnych fragmentach trawa staje się chwastem) lecz także posiada walor dekoracyjny. Do najpopularniejszych stosowanych obrzeży należy „rollboarder” czyli mini palisadka z drewnianych kołków. Jakkolwiek wygląda ładnie to jednak wymaga sporo pracy przy impregnowaniu przed zgniciem – a i tak po kilku latach trzeba ją wymienić na nową. O wiele bardziej trwałym jest obrzeże wykonane z kostki brukowej lub granitowej – najlepiej aby komponowało się ono z elementami wystroju ogrodu. Kostka brukowa jest w zasadzie wieczna – materiał naturalny jest niezniszczalny i co ciekawe z czasem wygląda coraz ładniej (w odróżnieniu od kostki betonowej). Zainstalowanie obrzeży z kostki możemy zlecić brukarzom lub zrobić to samodzielnie. Jak ? Otóż na przebiegu rządka kostki, kopiemy rowek szerokości i głębokości jednego szpadla. Następnie wsypujemy tam mieszankę cementu i piasku pół na pół wykonując lekki stożek z najwyższym punktem w miejscu, w którym osadzimy kostkę. Kostkę osadzamy w rządku lekko wbijając ją młotkiem do montażu kafelków (na trzonku gruby obustronny obuch gumowy). Następnie stożek z mieszanki cementowo-piaskowej obsypujemy ziemią do dolnego brzegu kostki i zraszamy wodą. Po kilku dniach cement zwiąże i obrzeże mamy gotowe.

Teraz jedno z dwóch najważniejszych zadań. Dobre ubicie podłoża. Zaczynamy od bardzo dobrego przegrabienia i wyrównania terenu pod trawnik także grabiami. Na tym etapie można (choć nie jest to konieczne) dodać do ziemi niewielką ilość nawozu w celu wspomagania wzrostu nasion. Istotniejsze jest aby na gliniastych ciężkich glebach zadbać o ukształtowanie terenu zapewniające odpływ nadmiaru wody opadowej do wcześniej przygotowanego drenażu. Więcej na ten temat zawarłem w artykule „Sprawdzone sposoby na zdrenowanie mokrej działki”. Gdy ziemia jest już gładko wygrabiona ubijamy grunt do stopnia tak twardego jak to tylko możliwe. W tym celu polecam użyć walca stalowego do tzw. wałowania trawników. Jest to ciężki stalowy walec o długości 50-60 cm i średnicy min 30-40 cm. Wyposażony jest w ośkę, do której przymocowane jest ramię z uchwytem aby można było nim sterować tzn. pchać lub ciągnąć za sobą po ziemi. Walec wypełnia się wodą lub piaskiem dzięki czemu osiąga wagę co najmniej 100 kg. Walec można kupić w sklepach ogrodniczych i marketach budowlanych (można złożyć się z zaprzyjaźnionym sąsiadem). Można też podobnie jak glebogryzarkę wynająć z wypożyczalni sprzętu budowlanego/ogrodniczego. Aby dobrze ubić grunt musimy minimum trzykrotnie „przejechać” walcem grunt w jednym kierunku a następnie trzykrotnie w kierunku poprzecznym. To daje gwarancję, iż trawa będzie miała dobrą podstawę wzrostu a po deszczu woda nie będzie stała w dołkach (gdzie trawa zaniknie).

Drugi bardzo ważny krok to lekkie podlanie i zgrabienie powierzchni ubitej ziemi a następnie wysianie w nią nasion trawy. Jaką trawę kupić zależy od osobistych preferencji (dekoracyjna - słabsza lub np. sportowa - mniej piękna ale bardzo odporna na deptanie). Doradcy sklepowi na pewno pomogą coś wybrać z szerokiej oferty sklepów ogrodniczych i marketów budowlanych. Ważne jest aby przy wysiewie nasion nie żałować. Nie należy przesadzać ale spokojnie można zastosować dawkę dwukrotnie większą niż podaje przepis na opakowaniu. Warto przy tym skorzystać z siewnika - szerokiego wąskiego zbiornika na dwóch kółkach posiadającego szczeliny, którymi ziarno wysypuje się z prędkością zależną od nastawionej szerokości szczelin. Siewnik najbardziej opłaca się kupić gdyż służyć nam będzie wiele razy do nawożenia trawnika. Następnie nasiona mieszamy z podłożem poprzez ponowne dobre przegrabienie ziemi. Pozostaje solidnie zwałować ziemię ww. walcem w celu jej utwardzenia a następnie porządnie podlać. Dobrze jest podlać świeżo obsiany grunt jeszcze kilka razy w przeciągu kolejnych kilku dni. Po około tygodniu zaobserwujemy pierwsze cieniutkie wschodzące źdźbła. Później młoda trawka nabierze pięknego świeżozielonego koloru i będzie bardzo cieszyć nasze oko. Zanim zrobimy pierwsze koszenie trzeba kontynuować intensywne nawadnianie trawnika przez kilka tygodni.

Trawnik zasadniczo jest gotowy. Aby jednak przez długie lata zachował piękny kolor i gęstość należy wykonywać szereg zabiegów pielęgnacyjnych. To jednak zupełnie odrębny temat, na odrębny artykuł.

Na koniec dodam tylko, że w wyżej opisany sposób osobiście założyłem swój trawnik przed kilku laty i wygląda lepiej niż większość trawników po sąsiedzku wykonanych przez „firmy ogrodowe”.

---

Zaś w artykule „Piękny żywopłot - sam zakładam i pielęgnuję" znajdziecie kilka wskazówek na ten właśnie temat.

Alek

http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wygodny i praktyczny magazyn wody z rynien

Autorem artykułu jest Alek



Jak we własnym zakresie wykonać praktyczną i niedrogą instalację zbierającą deszczówkę do podlewania ogrodu? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w poniższym artykule. Ponieważ zagadnienie to przerobiłem na własnym przykładzie, podzielę się kilkoma ważnymi wskazówkami.

Zakładając, że dom już stoi, a rynny odprowadzają wodę z dachu np. na ziemię w okolice fundamentów, pozostają nam trzy elementy do zaprojektowania i wykonania : zbiorniki na wodę deszczową, rury doprowadzające wodę do zbiorników, rury odprowadzające nadmiar wody.

Ze zbiornikiem sprawa jest wbrew pozorom łatwa. Doskonale sprawdza się w tej funkcji zbiornik 1000 litrów z białego plastiku w formie zbliżonej do kwadratu (często w zabezpieczającym przed uszkodzeniami koszu z listew aluminiowych). Zbiornik plastikowy ma tę zasadniczą zaletę, że jest lekki i łatwy w manewrowaniu i instalacji nawet dla 1 osoby . To kolosalna przewaga w porównaniu do betonowych kręgów, z których często wykonuje się studnie na wodę. Zbiorniki takie można kupić po ok 200 zł, używane z odzysku. Na hasło „zbiornik plastikowy 1000 Litrów” ofert w wyszukiwarkach i serwisach aukcyjnych o nie brakuje. Lepiej zakupić zbiorniki, które wcześniej służyły do przechowywania wody pitnej lub środków spożywczych. Nie polecam raczej tych zbiorników w których trzymano paliwo – łatwo da się to sprawdzić organoleptycznie. Do podlewania ogrodu o powierzchni ok. 1000 m2 najlepiej sprawdzają się dwa takie zbiorniki. Gdy zbiorniki już mamy trzeba zakopać je w ziemi w niedużej odległości od rynien, z których woda będzie zasilała zbiornik. O ile usytuowanie domu na działce na to pozwala wygodnie jest wkopać jeden zbiornik z jednego boku domu a drugi z drugiego, dzięki czemu każdy z nich będzie zbierać wodę z dwóch najbliższych rynien. Jeśli woda z dachu odprowadzana jest czterema rynnami oznacza to, że ani kropla deszczu nam nie ucieknie. Ponadto posiadając zbiornik z obydwu boków domu będzie nam łatwiej skorzystać ze zgromadzonej wody przy podlewaniu nawet najbardziej wysuniętych części ogrodu.

Jak zakopać i zabezpieczyć zbiornik?

Ponieważ zbiornik ma ok metra wysokości a po włożeniu do dziury musi być jeszcze przykryty wylewką zabezpieczającą i ziemią to wykop na półtorej metra głębokości okaże się konieczny. Do tego zadania najlepiej wynająć koparkę, która przyjedzie i w godzinkę albo dwie nam sprawę załatwi. Przy okazji wynajęcia pana z koparką lub mini-koparki z wypożyczalni sprzętu budowlanego najlepiej za jednym razem wykopać rowki na ewentualne rury drenarskie oraz na ewentualne rozprowadzenie instalacji wodociągowej i elektrycznej (wskazówki na końcu artykułu). Po włożeniu zbiornika do dziury czasem na dnie wykopu zbiera się woda lub zalega spadły deszcz. Wtedy może się okazać, że zbiornik będzie „tańczył” na wodzie. Ponieważ utrudnia to prace instalacyjne, zbiornik po dokładnym ustawieniu należy ustabilizować - najlepiej częściowo zalać go wodą. Następnie kopiemy dwa rowki, w których umieścimy po rurze doprowadzającej wodę z rynien do zbiornika (tu kilof i szpadel powinien nam już wystarczyć). Przysypujemy zbiornik ziemią do połowy i porządnie udeptujemy.

Kolejny krok to podłączenie zbiorników. Najlepiej gdy wylot z rynny zaopatrzony jest w tzw. osadnik czyli mini studzienkę, w której woda musi przelecieć przez sitko, a z której dalej kierowana jest do elastycznego kolana czyli ok. półmetrowego odcinka rury dającej się swobodnie wyginać. Zarówno osadnik jak i kolano to standardowe produkty większości producentów systemów rynnowych. Naszą rurę do zbiorników (drenarską lub kanalizacyjną) możemy założyć w zależności od tego jak nam będzie wygodniej: na elastyczne kolano albo bezpośrednio na osadnik. Naturalnie średnica naszej rury powinna być ciut większa od kolana/osadnika aby woda wchodziła bez strat i oporów. Tu dodam, że zastosowanie drenu w takich sytuacjach jest nieco wygodniejsze – jeśli średnice łączonych rur są np. równe, dren można rozciąć na kilku centymetrach i rozchylony nasadzić na rurę poprzedzającą i obwiązać np. drutem. Po zasypaniu ziemią będzie to jak najbardziej trwałe połączenie. Dalej rurę kładziemy w rowku i wprowadzamy do zbiornika gdzie uprzednio pod jego samą górną krawędzią wycinamy (piłką ręczną do metalu lub inną z małym zębem) otwór na rurę. Zatem nasz magazyn na wodę może już zbierać deszczówkę.

Aby z gotowym zbiornikiem mieć wygodę, musimy tez pomyśleć o odprowadzaniu z niego nadmiaru wody. Najlepiej aby nie wymagało to z naszej strony kiwnięcia palcem (możemy być przecież w tym czasie na wczasach). Trzeba zatem wykonać również tuż pod górną krawędzią ścianki bocznej zbiornika otwór, do którego włożymy rurę drenarską lub kanalizacyjną odbierająca nadmiar wody do kanalizacji burzowej lub studni chłonnej. Najwygodniej zrobić przelew podobnie jak przedstawiłem to w artykule „Prawidłowa instalacja drenów i magazynowanie zebranej wody”. Możemy wtedy spać spokojnie.

Dochodzimy teraz do kwestii prawidłowego zasypania zbiornika.

Otóż zbiornik z podłączonym rurami zasypujemy pozostałą ziemią i solidnie udeptujemy warstwa po warstwie aż do poziomu kilku centymetrów ponad korek na jego suficie (dostęp do korka to najważniejsza rzecz w trakcie późniejszego używania instalacji). Bardzo istotną kwestią jest naprawdę dobre ubicie ziemi gdyż osiada ona jeszcze po pewnym czasie od udeptania w wyniku wychodzenia z niej powietrza. Sprawę najlepiej załatwia zlanie wykopu wodą, która odpowietrza ziemię i powoduje jej ostateczne zagęstnienie (trwa to min. 2-3 dni). Ponieważ plastikowy zbiornik po pewnym czasie nie wytrzymałby ciężaru przykrywającej go ziemi i zwyczajnie by się zapadł, niezbędne jest także wykonanie nad nim wylewki betonowej.

Sprawa jest prostsza do zrobienia niż większość zainteresowanych się spodziewa. Trzeba tylko przygotować szalunek, do którego potrzebne będzie trochę desek, młotek, gwoździe no i piła ręczna lub mechaniczna jak kto woli. Z desek zbijamy szalunek na beton o długości takiej, która pozwala na jego bezpieczne podparcie najlepiej z wszystkich czterech stron zbiornika (minimalnie z dwóch przeciwległych). Pierwszy etap polega na ułożeniu obok siebie desek (podłogi) o długości umożlwiającej podparcie szalunku na gruncie – deski muszą wystawać poza zbiornik na min 20 cm z każdej strony – a następnie ich zbiciu listwami lub deskami poprzecznymi. Dno szalunku musi mieć w swoim środku pozostawiony otwór umożliwiający późniejsze zakręcanie i odkręcanie korka. Otwór może być kwadratem o bokach kilka centymetrów dłuższych niż sam korek. Następnie do każdego boku szalunku i każdego boku otworu przybijamy deski tak aby stworzyły ścianki boczne szalunku. Wysokość ścianek bocznych ok 20 cm. Wygodnie i pewnie stabilizuje się ścianki boczne poprzez przybicie 2-3 tymczasowych listew przekątnie między ściankami szalunku do ich górnej krawędzi – po wlaniu i zgęstnieniu betonu usuwamy listwy. Teraz pozostaje już tylko włożyć do szalunku siatkę zbrojeniową do kupienia w sklepach i hipermarketach budowlanych. Może to być niedroga siatka z najcieńszego drutu zbrojeniowego ważne tylko aby jej rozpiętość odpowiadała mniej więcej rozpiętości szalunku. Naturalnie przed włożeniem musimy w siatce wyciąć otwór na przygotowany otwór pod korek zbiornika.

Pozostaje przygotować beton (pół na pół piasku i cementu) i wlać go do szalunku na minimum tydzień. Tu podpowiadam, iż nieduże ilości betonu w domowych warunkach najwygodniej przygotować w taczce. Łopatą wrzucamy i mieszamy cement z piachem, dodajemy wody, dowozimy gdzie nam potrzeba i przechylając taczkę od razu wylewamy. Na końcu taczkę szybko i dokładnie zmywamy – taczka to taka ogrodowa betoniarka na kółku. W trakcie schnięcia betonu zwłaszcza w gorące dni musimy pamiętać o jego polewaniu – ten zabieg umacnia beton i chroni przed pęknięciami. Gdy już dobrze stwardnieje i wyschnie (najlepiej nie mniej niż 14 dni) usuwamy ścianki boczne szalunku (podłoga zostaje na zawsze ale to w niczym nie przeszkadza). Możemy już przysypać zbiornik ziemią do odpowiadającej nam wysokości pamiętając o wcześniejszym wykonaniu w przestrzeni nad korkiem studzienki np. z kilku zmurowanych betonowych kostek brukowych lub kawałka grubej rury melioracyjnej. Taką studzienkę estetycznie przykrywamy np. kamienną lub betonową płytką – najlepiej czymś o wyglądzie komponującym się z wyglądem ogrodu. W ten sposób uzyskujemy trwały i wygodny dostęp do 1000 litrowego zbiornika, który w trakcie silnego deszczu napełnia się w 15-30 minut. Potem gdy w upalne dni woda z kranu ledwie cieknie my tylko odkręcamy korek zapuszczamy pompę (zanurzeniową lub powierzchniową, jak kto woli) i ku zazdrości sąsiadów, z doskonałym ciśnieniem podlewamy nasz ogród za koszt jedynie odrobiny prądu. Zbiorniki takie mogą służyć także do zasilania systemów automatycznego podlewania trawników i kroplowników do podlewania drzew i krzewów. W razie braku opadów deszczu mogą służyć także do napełniania wodą z kranu w porze późno wieczornej lub porannej gdy ciśnienie w wodociągu nawet w czasie suszy się poprawia.

Co najważniejsze wykonanie całej instalacji jest dość tanie. Największy koszt to zbiorniki 400-500 zł i wynajęcie koparki 200-300 zł. Reszta kosztów to już kwoty niewielkie. W sumie 1000 zł powinno wystarczyć z zapasem na magazyn wody o łącznej pojemności 2000 litrów. Wydatek ten zwraca się w ciągu jednego sezonu jeśli weźmiemy pod uwagę rachunki za wodę do podlewania ogrodu płacone latem.

Zabawę powyższą gorąco polecam gdyż sam od kilku lat korzystam z tego rozwiązania i sprawdza się doskonale.

---

O kładzeniu rur drenarskich więcej piszę w artykule „Prawidłowa instalacja drenów i magazynowanie zebranej wody” a o rozprowadzeniu w ogrodzie instalcji wodociągowej i elektrycznej parę słów zawarłem w artykule „Jak wygodnie uzbroić ogród w prąd i wodę”.

Alek

http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Sprawdzone sposoby na zdrenowanie mokrej działki

Autorem artykułu jest Alek



Co zrobić jeśli ziemia w twoim ogrodzie po obfitych deszczach jest nasiąknięta jak gąbka lub wręcz woda stoi na działce ? Winna jest temu słabo przepuszczalna gleba, która gdy dobrze popada jest wrednym przeciwnikiem. Poniżej kilka osobiście przetestowanych przeze mnie sposobów, które pozwalają z tym przeciwnikiem wygrać.

Zapewne wielu posiadaczy domków lub ogródków spotyka przykry problem silnego nasiąkania gruntu po długich opadach (nie daj Boże wzmocnionych roztopem śniegu po zimie). Na ogół odpowiada za to ciężka gleba (glina, iły itp.), która gdy raz dobrze nasiąknie zachowuje się prawie jak warstwa nieprzepuszczalna. Jeśli deszcze długo się utrzymują lub powracają w krótkich odstępach czasu najpierw skutkuje to wrażeniem „stąpania po bagnie”, następnie zaś woda zwyczajnie „stoi” w zagłębieniach lub nawet większych obszarach ogrodu. Utrzymywanie się takiego stanu rzeczy jest nie tylko nieprzyjemne i nieestetyczne ale i niebezpieczne dla rosnących tam roślin. Mogą po prostu zgnić od nadmiaru wody (jak kwiatki „przelane” w doniczce).

Ponieważ na ogrodzie raczej ciężko zmienić ziemię (tak jak w doniczce) trzeba posłużyć się sposobem powszechnie znanym tj. drenażem, niestety często wykonywanym nierozważnie i z nienajlepszym skutkiem.

Przekonałem się osobiście, że w polskich warunkach pogodowych ogromnie ważne jest aby drenów nie położyć za dużo ! Ze względu na zmienność naszej pogody nawet w trakcie jednego sezonu mogą występować okresy nadmiernie mokre i nadmiernie suche. Jeśli działkę „porządnie” zdrenujemy wszerz i wzdłuż, będzie bardzo ciężko zapewnić wodę roślinom w okresach suchych. Woda zamiast wędrować do korzeni będzie szybko uciekać do drenów. Będziemy się wtedy „konkretnie” denerwować wkładając dużą ilość czasu, pracy i przede wszystkim pieniędzy w celu w miarę przyzwoitego podlania ogrodu ( a w czasie suszy woda z gminnych wodociągów na ogół słabiutko ciecze). Ile zatem tych drenów położyć ?

Sprawa wymaga oczywiście indywidualnego dostosowania do kształtu działki i planowanych lub istniejących nasadzeń. Ja proponuję jednak nie więcej niż dwa dreny wzdłuż dłuższych boków działki.

Dwa dreny wzdłuż boków a co ze środkiem gdzie np. w centrum planowanego trawnika jest bajoro?

Otóż dobrze jest zapewnić minimalny – naprawdę minimalny - spadek gruntu od środka działki do jej boków tj. do miejsc gdzie położymy dren. W przypadku nowo zakładanych ogrodów wykonanie spadku jest banalnie łatwe. Wystarczy szpadel/łopata, grabie i trochę ziemi, którą trzeba nawieźć na środek działki i delikatnie rozgrabić na boki (lub zebrać z boków a nadłożyć na środku). Tak przygotowany grunt trzeba kilkakrotnie solidnie ubić – najlepiej zwalcować walcem do trawy (dostępny w sklepach ogrodniczych i marketach budowlanych). Dzięki temu zabiegowi uzyskamy minimalny „grzbiet” na linii środkowej ogrodu. W przypadku już istniejących ogrodów trzeba skombinować trochę ziemi i wykonać analogiczny grzbiet a następnie obsiać trawą na nowo (lub wykonać inne nasadzenia). Ów „grzbiet” powinien być tak mały że po obsianiu trawą lub zagospodarowaniu przestrzeni w inny sposób, powinien być prawie niezauważalny. Po położeniu drenów wzdłuż boków tj. w najniższych punktach „systemu” woda z opadów będzie powolutku spływała od „grzbietu” w kierunku drenów, nawadniając po kolei wszystko co rośnie. Dopiero faktyczna nadwyżka wody zostanie odprowadzona do drenu. Przy tym niezmiernie ważne jest, aby dren był prawidłowo położony i skutecznie odbierał nadwyżkę wody - wskazówkę gdzie znaleźć więcej informacji na ten temat zamieszczam kilka linijek niżej.

Na koniec dodam tylko, że system powyżej opisany osobiście u siebie wykonałem, przetestowałem i od 6 lat (tj. od początku istnienia mojego ogrodu) działa bez zarzutu. Dlatego wszystkim gorąco go polecam.

---

Kilka istotnych wskazówek nt. techniki prawidłowej instalacji drenów oraz sposobów pozbywania się z nich wody zawarłem w artykule „ Prawidłowa instalacja drenów i magazynowanie zebranej wody"

Alek

http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Instalacja drenów i magazynowanie zebranej wody

Autorem artykułu jest Alek



Jak sprawnie i poprawnie zainstalować dren aby długo i skutecznie spełniał swoją funkcję? Wiele się na ten temat pisze lecz nie zawsze dokładnie i wyczerpująco, a diabeł jak wiadomo tkwi w szczegółach. Poniżej podzielę się osobiście przetestowanymi pomysłami na wygodne i pożyteczne odprowadzanie z nich wody.

Podstawowe zasady instalacji drenów można ująć w trzech punktach:

1. dren na całej swojej długości musi mieć odpowiedni spadek gwarantujący bezproblemowy spływ wody do najniższego punktu instalacji, z którego dalej woda jest odprowadzana poza „system” rur drenarskich.

2. dren musi być zabezpieczony geowłókniną (do nabycia w sklepach ogrodniczych i marketach budowlanych), która filtruje wodę wchodzącą do drenu. Jeśli tego nie zrobimy otwory, przez które woda wsiąka do rur drenarskich szybko ulegają zatkaniu i dren przestaje spełniać swoją funkcję (tzw. „zamulenie drenu”). W tym przypadku są dwa podstawowe rozwiązania:

a) zakupiony „goły” dren można owinąć odrębnie kupioną geowłókniną (przyjemna w dotyku miękka tkanina ogrodnicza w kolorze czarnym lub białym stosowana także do rozścielania na ziemi, która po dodatkowym przykryciu korą ogrodową lub żwirem zabezpiecza grunt przed wzrostem chwastów) a następnie obwiązać sznurkiem – rozwiązanie tańsze choć zapewniające wystarczającą skuteczność,

b) można kupić dren fabrycznie pokryty geowłókniną – wyraźnie droższy ale jeszcze bardziej pewny i skuteczny.

3. dren musi być tak z góry jak i z dołu (oraz naturalnie z boków) otoczony materiałem łatwo przepuszczalnym - żwir i piasek – który jednocześnie zapewnia swobodny przepływ wody do rury drenarskiej jak i dodatkowo tę wodę filtruje z zanieczyszczeń zagrażających sprawnej pracy drenu. Grubość żwiru powinna być nie mniejsza niż 1 cm.

Kolejność działań w tym zakresie jest mniej więcej następująca:

a) z rozwagą zaplanować przebieg drenu tak aby mógł on obsłużyć jak największy obszar działki,

b) wykopać rowek na linii przebiegu drenu o szerokości ok 2 szpadli. Potrzebne nam będą do tego kilof, szpadel, łopata a przy bardzo ciężkich glebach nawet łom. Ponieważ samodzielne kopanie rowu na dłuższych odcinkach to naprawdę ciężka praca warto rozważyć wynajęcie mini-koparki z wypożyczalni sprzętu i maszyn budowlanych lub też opłacić zwykłą koparkę wraz z operatorem. Głębokość rowka musi być odpowiednio dostosowana i płynnie zmieniać się aby zapewnić odpowiedni spadek na całym przebiegu drenu. Dla drenu kładzionego na długości np. 50 m dobrze jest aby najniższe miejsce, do którego spływać będzie cała zebrana woda, sięgało blisko 1 metra. Pozwoli to zachować łagodny spadek od punktu najwyższego (najbardziej oddalonego od punktu najniższego). Głębokość 1 metr (min 80 cm) okaże się niezbędna ze względu na konieczność położenia warstwy piasku i żwiru tak poniżej jak i powyżej drenu (a najwyższy punkt na przebiegu drenu też musi być przykryty kilkudziesięcioma centymetrami warstwy filtrującej),

c) na dno rowka wrzucamy min 10 cm samego żwiru. Jeśli przed żwirem wrzucimy jeszcze trochę piasku to tym lepiej,

d) kładziemy dren zabezpieczony geowłókniną i przysypujemy go warstwą ok. 15-20 cm żwiru a następnie piasku – też przydałoby się ze 20 cm. Pozostałą przestrzeń rowka wypełniamy już ziemią z ogrodu.

Po wykonaniu tych prac ( a właściwie przed nimi) należy sobie zadać istotne pytanie: Co robić z wodą z drenu?

O ile warunki terenowe i przepisy to umożliwiają, można wodę rozprowadzać powierzchniowo na przyległe grunty jeśli leżą one poniżej naszej działki. Ponieważ takie możliwości występują niezbyt często to najprostszą metodą pozbycia się wody zebranej przez rurę drenarską jest jej podłączenie (od najniższego punktu) do ulicznej kanalizacji burzowej/sanitarnej, o ile na danym osiedlu/gminie jest to dozwolone. Trzeba się wtedy „przebić” na odpowiedniej głębokości do studzienki burzowej.

Inna dosyć często stosowana metoda to wyprowadzenie drenu do tzw. studni chłonnej. Studnia chłonna to nic innego jak spora dziura wykopana w ziemi i wypełniona chłonnym materiałem – piaskiem i żwirem. Woda wypływająca z drenu rozsącza się w niej i jest „neutralizowana”. Jeśli jednak taką studnię otacza naprawdę ciężki, gliniasty grunt to maksymalna chłonność studni może okazać się niewystarczająca przy dłuższych deszczach. Ponadto obydwie ww. metody oznaczają bezpowrotną utratę wody, w jakiś sposób już przez nas zebranej ( a susza w naszym kraju jest niestety niemal co rok).

Nasuwa się zatem pytanie czy można jakoś uzyskaną wodę zmagazynować?

Oczywiście, że można trzeba tylko dobrze zastanowić się jak zrobić to wygodnie i sensownie.

Dość popularnym rozwiązaniem jest w tym wypadku zbieranie wody z drenu do tradycyjnej studni wykonanej z kilku betonowych kręgów wkopanych w ziemię. Zapewnia to zmagazynowanie wody na pewien czas, kiedy można ją zużyć na podlewanie ogrodu. Rozwiązanie ma dwa minusy:

- gdy deszcze są obfite, studnia przepełni się i trzeba będzie bawić się z wypompowywaniem jej nadmiaru do kanalizacji burzowej (takie działanie w wielu lokalizacjach grozi grzywną),

- po kilku dniach woda zacznie uciekać pod studnię (wsiąkać w grunt) co jest szczególnie denerwujące gdy np. w czasie suszy chcielibyśmy użyć studni jako dodatkowego zapasu wody (nawet nalewając do niej „wody z kranu”). Oczywiście dno studni można wybetonować aby wodę zatrzymać ale powiększa to problem wypompowywania wody, gdy z nieba leje się jej za dużo.

Szalenie istotne jest zatem zastosowanie takiego sposobu odprowadzenia wody ze studni aby z jednej strony nie wymagał on dodatkowej obsługi a z drugiej nie powodował jej nadmiernego ubytku. Jaki to sposób ? Sprawa jest nader prosta – potrzebny jest „przelew”.

Przelew czyli otwór wykonany w bocznej ścianie blisko górnej krawędzi studni. W otworze należy zainstalować rurę drenarską lub kanalizacyjną podłączoną do kanalizacji burzowej lub studni chłonnej. Takie rozwiązanie zapewnia automatyczne opróżnienie nadmiaru wody ze studni bez jakiegokolwiek naszego osobistego zaangażowania. Roboty jest ciut więcej z wykonaniem instalacji ale na lata mamy i święty spokój i solidny magazyn wody (dno trzeba zabetonować aby woda nie uciekała). Można z niego skorzystać w upalne dni i np. przy pomocy węża ogrodowego, zraszaczy i pompy elektrycznej zanurzeniowej lub powierzchniowej porządnie podlać ogród. Studnię taką będziemy mogli również napełniać wodą z wodociągu jeśli zapas deszczówki się skończy.

---

Osobiście wypróbowany przeze mnie sposób na osuszanie ogrodu przedstawiam w artykule „Sprawdzone sposoby na bezpieczne zdrenowanie mokrej działki” a na wygodne zbieranie deszczówki z rynien i łatwiejsze oraz tańsze zbudowanie na nią studni, w artykule „Wygodny i praktyczny magazyn wody z rynien”.

Alek

http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Samodzielny montaż lamp ogrodowych – wskazówki z praktyki

Autorem artykułu jest Alek



Jeśli na etapie planowania ogrodu lub jego „liftingu” zamarzycie o lampach elegancko święcących na trawniku, serdecznie zachęcam do zapoznania się z kilkoma poradami dla osób zainteresowanych ich samodzielnym założeniem. Wskazówki wynikają z mojej osobistej praktyki i podpowiadają jak zrobić to za nieduże pieniądze.

Zasadniczo najlepiej aby zarówno kinkiety ścienne jak i stojące lampy ogrodowe były z kompletu (choć na pewno znajdą się indywidualiści o smaku bardziej wyszukanym nakazującym zastosowanie „miksów”). Szeroki wybór kolekcji kinkietów i lamp ogrodowych z poszczególnych serii znajdziemy w marketach budowlanych i hurtowniach elektrycznych a także oczywiście w sklepach internetowych. Dla lamp najtańszych (o oszczędnej stylistyce lecz wystarczającej jakości wykonania) ceny zaczynają się już od kilkunastu złotych – TAK naprawdę dla tych lamp podłączanych do sieci a nie awaryjnych solarów ! Jeśli inwestor włoży przy tym swój zapał i trochę pracy to za kwotę do 1000 zł można od podstaw założyć np. 9 lampową instalację dającą całkiem luksusowy „look” z wieczora (uwzględniając także np. koszty koparki do zrobienia wykopu na przewód podziemny).

Zatem do rzeczy.

Pierwszym zadaniem jest oczywiście wyznaczenie miejsc, w których chcemy ustawić lampy. Tu każdy ma szerokie pole do popisu zgodnie ze swoim własnym widzimisię i potrzebami. Zazwyczaj jednak ludzie planują jedną lub kilka lamp od strony ulicy, kilka lamp „na tyle” domu tzn. na trawniku zazwyczaj od strony tarasu a także kilka kinkietów ściennych na tarasie i w miejscu parkowania samochodu np. w wiacie garażowej (w zamkniętych garażach na ogół oświetlenie już jest). Na działce ok 1000 m2 można zainstalować np. dwie lampy od strony ulicy, cztery lampy w trawniku od strony tarasu (np. 2 bliżej i 2 dalej tarasu), dwa kinkiety ścienne na tarasie i kinkiet na miejscu/wiacie garażowej (zadaszone lub otwarte miejsce przy domu gdzie parkujemy samochód). Polecam aby kinkiet na stanowisku parkingowym miał tzw. czujnik ruchu (większość serii lamp ogrodowych ma taki model). Po zmroku umożliwia to bardzo wygodne wysiadanie i wypakowanie bagażnika po zaparkowaniu samochodu. Kinkiet włączy się sam gdy tylko „poczuje” że ktoś lub coś weszło lub wjechało na stanowisko parkingowe (oczywiście po chwili sam się wyłączy – czas i zasięg są regulowane). Utrudnia to także ewentualne próby włamania do samochodu i ponadto jest dość efektowne.

Jak nietrudno się domyślić kolejna sprawa to zorganizowanie punktów sieci elektrycznej, do której można by lampy podłączyć. W przypadku kinkietów ściennych sprawę należy zostawić elektrykowi (amatorom odradzam majstrowanie przy domowej instalacji). Elektryk także powinien po zapoznaniu się z naszym planem wskazać zewnętrzne gniazdko na ścianie domu, do którego można będzie podpiąć instalację zasilającą lampy ogrodowe.

Następnie musimy w ziemi zakopać przewód podziemny (w czarnej grubej osłonie - do nabycia w marketach budowlanych i hurtowaniach elektrycznych) na głębokości min 50 cm oczywiście na odcinku/odcinkach od punktu wpięcia na ścianie do wyznaczonych punktów na lampy. Na końcu artykułu podpowiadam gdzie można znaleźć więcej informacji na temat wykonania wykopu i zakopania w nim kabla. Generalnie powiem tylko, że do zrobienia wykopu na dłuższych odcinkach najlepiej wynająć koparkę ( z operatorem) lub minikoparkę z wypożyczalni maszyn budowlanych, zaś przewiercenie się w ścianie do punktu wpięcia i samo wpięcie najlepiej zostawić elektrykowi. Istotne jest aby zakopać przewód mający odpowiednią liczbę żył. Chcąc niezależnie zasilać (z niezależnym włączaniem/wyłączaniem) np. 2 lampy bliższe, 2 lampy dalsze i wiatę ogrodową) będziemy potrzebowali 3 żyły oraz jedną żyłę zerową i jedną żyłę z uziemieniem. Razem pięć żył. Czasem bardziej opłacalny może być np. zakup odrębnego przewodu 3-żyłowego do dwóch bliższych lamp i drugiego 4-żyłowego do dwóch dalszych lamp oraz wiaty – możliwości jest wiele.

Co istotne układając przewód w wykopie musimy go wywinąć ponad ziemię na min. 20 cm w miejscu gdzie planujemy zainstalować lampę stojącą. Krótko mówiąc w tym miejscu kabel z nadmiarem pozostawiamy na ziemi, wykop zasypujemy, solidnie udeptujemy i zlewamy wodą aby się odpowietrzył a ziemia zgęstniała (trwa to kilka dni).

Gdy ten etap mamy gotowy możemy przystąpić do przygotowania instalacji lamp. W tym celu w miejscach gdzie przewód wystaje ponad ziemię musimy wykopać niewielki dołek, który następnie zalewamy mocnym betonem do wysokości ok. 3 cm poniżej powierzchni ziemi. Na betonie formujemy jednak (również z betonu) ciut wyższy niewielki okrąg, z którego środka wystawać będzie kabel. Gdy tak przygotowany beton stwardnieje i wyschnie, okrąg z kablem będzie bezpośrednią powierzchnią, na której zamontujemy lampę.

Tu na uwagę zasługuje rozwiązanie podłączeń w miejscach, gdzie kabel jednocześnie będzie zasilał lampę i chował się pod ziemię aby zasilać kolejną. Możemy zastosować dwie równorzędne metody. Pierwsza to wykonanie podziemnego rozgałęzienia z pomocą puszki elektrycznej (jeszcze na etapie przed zabetonowaniem) gdzie jedna gałąź odchodząca zasilać będzie lampę tuż nad nią a druga prowadzić będzie prąd do kolejnej lampy. W tym wypadku trzeba pamiętać, że jest tylko jedna metoda zabezpieczenia podziemnej puszki przed zalaniem. Mianowicie po wykonaniu podłączeń trzeba ją zalać w środku płynną smoła – np. podgrzanym lepikiem, a następnie powtórzyć to samo z zewnątrz puszki. Dopiero po stwardnieniu smoły można ją zakopywać pod ziemią. Druga metoda to wykonanie rozgałęzienia ponad ziemią z pomocą kostki/kostek elektrycznych tuż przed wejściem do puszki podłączeniowej w samej lampie ( a więc w nodze lampy ponad ziemią). Takie rozgałęzienie musi być jak najlepiej zabezpieczone taśmą izolacyjną i dobrze przemyślane ponieważ nie zawsze mieści się w środku nogi lampy. Przy okazji warto pomyśleć o wykonaniu odgałęzień do zasilania wiaty ogrodowej, pompy wodnej do podlewania ogródka lub też gniazdka na ogrodzie do np. podłączenia oświetlenia zewnętrznej choinki na Boże Narodzenie.

Jeśli powyższe etapy mamy już gotowe pozostaje nam podłączenie lamp z pomocą dołączonych kołków rozporowych i wybetonowanej podstawy (dzięki kolorom żył elektrycznych nie będzie już problemu z samym połączeniem przewodów). Samo wpięcie przewodów podziemnych do odpowiedniego gniazdka w domu należy - jak wyżej zaznaczyłem - zostawić fachowcowi. Elektryk musi także podłączyć nasze nowe lampy do włączników zapewniających oczekiwane przez nas sterowanie (niezależnie lampy przód/tył itp.). Być może będzie musiał dołożyć nowe kontakty ale przysięgam, że warto. Gdy zrobi swoje będziemy mogli podziwiać nasz ogród w nowej wieczornej „krasie” – efekt jest świetny. Aby użytkowanie było tanie i ekologiczne polecam założenie żarówek energooszczędnych.

Jeszcze jedna uwaga na etapie uzgadniania planów z elektrykiem warto zapytać czy lampy od strony ulicy mogłyby być sterowane „czujnikiem zmierzchowym” (koszt ok 50-70 zł). Jest on wyposażony w fotoelement, który automatycznie włącza lampy gdy zapada zmrok i wyłącza o świcie. Dzięki temu rozwiązaniu będziemy mieli elegancję i wygodę (dwa w jednym). Jeśli jeszcze nasz fachowiec od instalacji elektrycznych będzie mógł do tego dodać sterownik czasowy (mechaniczny jest całkiem tani a zupełnie wystarczający) to nie będziemy przepłacać za prąd (zarówno czujnik zmierzchowy jak i sterownik czasowy możemy sami kupić w hurtowniach elektrycznych i marketach budowlanych). Nastawimy sterownik tak aby mimo „włączonego” czujnika zmierzchowego, lampy wyłączały się np. o północy a włączały o szóstej rano. Pełnia szczęścia !

Dodam tylko, że powyższe rozwiązania wykonałem i sprawdziłem w praktyce osobiście.

---

Więcej wskazówek na temat wykonania wykopu i zakopania w nim kabla zawarłem w artykule „Jak wygodnie uzbroić ogród w prąd i wodę".

Alek

http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak wygodnie uzbroić ogród w prąd i wodę ?

Autorem artykułu jest Alek



Planując urządzenie ogrodu warto przed ustaleniem miejsc poszczególnych nasadzeń lub też obiektów małej architektury zastanowić się nad rzeczą jeszcze bardziej podstawową tzn. dogodnym dostępem do wody oraz prądu. Poniżej zaproponuję pewne osobiście sprawdzone rozwiązania.

W przypadku domów jednorodzinnych z działką o powierzchni powyżej ok. 600 m­­2 zazwyczaj okazuje się, że gniazdko elektryczne oraz kran z woda na ścianie zewnętrznej domu mogą być niewystraczające na etapie użytkowania i pielęgnacji ogrodu. Zwłaszcza w przypadku działek o prostokątnym lub wydłużonym kształcie będzie do wody i prądu po prostu daleko. Aby cokolwiek podlać trzeba będzie nabiegać się z konewką lub rozciągać długie węże na bębnach. Aby skorzystać z pompy lub wiertarki także trzeba będzie rozwijać uciążliwe przedłużacze elektryczne. Nawet gdy ktoś zainwestuje w system automatycznego podlewania, zazwyczaj z konewki i tak trzeba skorzystać.

Jak zatem najsprawniej rozwiązać problem urządzenia łatwego dostępu do prądu i wody ?

Najlepiej zanim rozpoczniemy urządzanie ogrodu musimy przemyśleć gdzie najbardziej poza domem potrzebny nam będzie kran z wodą i dostęp do prądu. Zazwyczaj jest to najbardziej odległy/wysunięty od domu fragment ogrodu. Często wygodnie jest założyć kran i gniazdko na ścianie ogrodowej wiaty/altany jeśli takową planujemy postawić. Kran i gniazdko może być także „wolno stojące” – gniazdko elektryczne może być np. zainstalowane na płocie a kran zamontowany na końcu metalowej rurki wystającej z ziemi. Od inwencji właściciela zależeć już będzie sposób ozdobienia/zamaskowania takowej instalacji (np. można ją obsadzić iglakami lub kratką ażurową po której piąć się będzie bluszcz).

Po ustaleniu miejsca docelowego trzeba ustalić punkty na ścianie zewnętrznej domu, do których będzie można podpiąć planowane przez nas instalacje. Zazwyczaj na tarasie/zewnętrznej ścianie kotłowni lub garażu zamieszczamy kran i kontakt elektryczny. Od nich właśnie poprowadzić trzeba podziemny przewód elektryczny i „niebieską” rurę PCV z wodą. Samo wpięcie do instalacji elektrycznej należy pozostawić elektrykowi a wodociągowej hydraulikowi – najlepiej rozpoznanemu. Specjaliści ci powinni - zanim zdążymy coś kupić - przyjść na miejsce zapoznać się z naszym planem i możliwym miejscem wpięcia do instalacji w domu.

Woda. Co do wody sprawa jest stosunkowo prosta. Zasadniczo potrzebny będzie odcinek niebieskiej rury PCV o długości do planowanego kranu na ogrodzie i średnicy doradzonej przez hydraulika (nie musi być gruba wystarczy 32 mm). Hydraulik w odpowiednim miejscu będzie musiał przewiercić otwór w ścianie zewnętrznej domu najlepiej ukośnie – patrząc od środka domu: na zewnątrz i w dół - tak aby rura mogła wyjść tuż przy fundamencie ale bez psucia elewacji. Ważne jest aby z naszą rurą wpiąć się do instalacji wodociągowej obok (tzn. równolegle) rurki doprowadzającej wodę do już istniejącego kranu zewnętrznego. Zapewni to niezależne a co za tym idzie wygodne korzystanie z przyszłego kranu na ogrodzie – ma to istotne znaczenie w okresie jesienno – zimowym. Wewnątrz domu zaraz za wpięciem do istniejącej instalacji należy założyć zawór odcinający dopływ wody do kranu ogrodowego. Wtedy będziemy mogli korzystać np. tylko z kranu na ścianie zewnętrznej domu mając spuszczoną wodę na zimę z kranu na ogrodzie. Zaraz za zaworem odcinającym trzeba zainstalować zawór napowietrzjący umożliwiający właśnie spuszczenie wody z rury na ogród. Może to być specjalny zawór do „napowietrzania” np. specjalny „pierścionek” na śrubunku, którego odkręcenie powoduje rozszczelnienie instalacji i wejście do niej powietrza. Powyższy zawór może być zastąpiony trójnikiem, na którego wolnym wyprowadzeniu będzie zwykły zawór wodny (którego otworzenie spowoduje napływ powietrza do instalacji). Jednak w razie jego omyłkowego otwarcia przy otwartym zaworze odcinającym, wyskoczy z niego silny strumień wody. W przypadku zaś zaworu pierścionkowego ewentualne zalanie będzie nieporównywalnie mniejsze. Za tym zaworem trzeba już zainstalować rurę idącą na zewnątrz budynku.

Prąd. Sprawa generalnie też jest prosta. Ważne aby elektryk stwierdził, że podpięcie się z kablem ogrodowym jest do danego gniazdka jest możliwe i bezpieczne. O ile warunki pozwalają warto go przypilnować aby wykonał wiercenie w elewacji na kabel stosunkowo najmniej ją psujące – możliwie pionowo w dół od gniazdka do fundamentów. Potem należy kupić przewód o długości wystarczającej do podpięcia planowanego gniazdka ogrodowego. Tutaj są dwie istotne uwagi:

-najlepiej kupić specjalny przewód elektryczny w czarnej grubej osłonie, który można bez dodatkowych zabezpieczeń zakopać w ziemi. Możliwe jest też instalowanie kabla w „słabszej” osłonie i włożenie go do specjalnego peszla do instalacji podziemnych ale wychodzi drożej i stanowi niepotrzebną komplikację. W każdym przyzwoitym sklepie/hurtowni elektrycznej oraz markecie budowlanym zakup „podziemnego” kabla nie stanowi problemu.

- trzeba dobrze przemyśleć czy nasz przewód służyć ma do zasilania tego jednego gniazdka czy też większej ilości odbiorników. Jest tutaj bowiem szerokie pole do popisu dla inwestora. Kładziony na ogrodzie przewód zasilać może jednocześnie wiatę/altanę (np. w oświetlenie), lampy „ogrodowe” (czyli lampy stojące np. w trawniku – na końcu artykułu podpowiadam gdzie znależć można więcej informacji na ten temat), pompę wodną (do oczka wodnego lub zbiornika do podlewania ogrodu - więcej informacji także na końcu artykułu), automatyczną bramę garażową i inne. W zależności od ilości odbiorników konieczny będzie zakup przewodu o odpowiedniej ilości żył – tu właśnie musi doradzić elektryk. Przykładowo gdy chcemy zasilać niezależnie dwie lampy ogrodowe z przodu domu, dwie lampy ogrodowe z tyłu domu i wiatę potrzebne będą trzy żyły z fazą, jeden zerowy i jeden z uziemieniem – w sumie 5 żył. Ponieważ nie zawsze od ręki można kupić przewód z odpowiednia liczbą żył warto poprosić o radę elektryka np. do dwóch bliższych lamp można zastosować odrębny przewód 3 żyłowy a do dalszych dwóch i wiaty odrębny przewód 4 żyłowy. Krótko mówiąc trzeba dopasować się do warunków i możliwości. Poza tym warto pomyśleć czy obok przewodu elektrycznego nie położyć innych instalacji np. kabla przesyłającego sygnał od czujki w wiacie ogrodowej do instalacji alarmowej w domu. Podczas urlopu będziemy wtedy spokojni o kosiarkę, aerator, pompę, rower, narzędzia, przenośny grill i masę innego sprzętu ogrodowego, którego z czasem strasznie przybywa.

Kolejnym krokiem jest wykop. Ponieważ rura z wodą na wszelki wypadek powinna być położona poniżej poziomu przemarzania gruntu czyli od 80 cm do 140 cm od powierzchni ziemi (mapy ze strefą przemarzania gruntu w Polsce można znaleźć jak zwykle w wyszukiwarkach internetowych oraz często na serwisach internetowych hurtowni budowlanych), konieczne jest wynajęcie koparki. Może to być usługowo wynajęty operator z koparką lub np. mini koparka samoobsługowa z wypożyczalni sprzętu budowlanego. Po wykopaniu wąskiego rowka od punktu podłączenia (przy samym domu z ostrożności lepiej jednak posłużyć się kilofem i szpadlem) do punktu instalacji kranu oraz gniazdka, zakopujemy rurkę PCV na wodę oraz elektryczny przewód podziemny. Ważne aby zachować delikatny spadek od domu do końca wykopu. Następnie solidnie udeptujemy zasypany rowek i staramy się aby grunt w wykopie ostatecznie osiadł. Ponieważ z udeptanej ziemi wychodzić będzie jeszcze powietrze przez kilka dni warto ten proces przyspieszyć zalewając zasypany wykop wodą (powietrze wychodzi a ziemia ulega zgęstnieniu i osiądnięciu).

Następnie w upatrzonym miejscu można założyć samodzielnie lub z pomocą elektryka gniazdko lub inne odbiorniki (podłączenie drugiego końca przewodu na ścianie domu lepiej oddać w ręce zawodowca).

Nieco więcej zabawy jest z montażem kranu na ogrodzie. Mianowicie na końcu rurki PCV w ogrodzie na głębokości poniżej punktu przemarzania należy zainstalować trójnik, na którego jednym końcu montujemy rurkę miedzianą (potrzebne przejście plastik-metal) lub plastikową idącą do góry ok. 60 cm nad powierzchnię ziemi. Tutaj po założeniu kolanka kierującego rurkę do poziomu w końcu montujemy zawór-kranik z wylewką skierowaną w dół (do wygodnego napełniania np. konewki). Warto aby wylewka miała zewnętrzny gwint umożliwiający montowanie końcówki pod popularne szybkozłączki do natychmiastowego podłączania węża ogrodowego. Wracając pod ziemię, drugi wylot z trójnika powinien być zakończony solidnym, w miarę możliwości odpornym na przemarzanie, zaworem do wypuszczania przed zimą wody z instalacji ogrodowej. Tu najlepiej sprawdza się tzw. „zasuwa” tzn. zawór z grubego żeliwa montowany powszechnie przez firmy budujące instalacje gazowe i wodociągowe. Zawór ten montuje się właśnie pod ziemią a pozwala on na otwarcie/zamknięcie instalacji z pomocą długiej sztycy zakładanej na zasuwę z góry poprzez studzienkę. Samodzielne wykonanie studzienki jest w gruncie rzeczy banalne. Wystarczy kupić odpowiedni odcinek plastikowej rury kanalizacyjnej/melioracyjnej o szerokiej średnicy (np. 30 cm). Rurę przycinamy na długość ok. 20 cm poniżej gruntu - po pionowym ustawieniu nad zaworem spustowym. Zarówno zasuwę ze sztycą jak i rurę-studzienkę kupimy w markecie budowlanym lub najbliższej hurtowni artykułów wodno-kanalizacyjnych. Rurę obsypujemy ziemią, udeptujemy a wykop zlewamy wodą, w sposób analogiczny jak wyżej opisany. Instalując rurę nad zaworem a jednocześnie tuż pod założonym przez nas kranem uzyskujemy studzienkę zarówno do obsługi zaworu jak i odbierającą wodę z kranu, która zazwyczaj w całości nie trafia do konewki. Nad samą rurą trzeba jeszcze z pomocą np. kostek betonowych lub granitowych (co kto ma na ogrodzie i przy domu) oraz cementu wmurować kratkę ściekową z mocnego plastiku. Najlepiej wmurować samą podstawę kratki, zaś kratkę móc wyciągać z podstawy w razie potrzeby. Kratkę o średnicy 20 – 40 cm (okrągłą lub kwadratową) wraz z podstawą - jako zestaw lub wręcz komplet produktów – także można kupić w marketach budowlanych lub hurtowniach wodno-kanalizacyjnych. Wygodną w użytkowaniu instalację mamy więc już gotową (każdy sam powinien zdecydować ile z wyżej opisanych elementów chce wykonać osobiście a ile z pomocą hydraulika).

Jeszcze tylko dwa słowa na temat jej używania.

1. Przy napełnianiu instalacji wodą otwieramy zasuwę w studzience pod ziemią i kran nad studzienką aby wyjść mogło całe powietrze. Zamykamy wyżej opisany zawór odpowietrzający w domu a otwieramy zawór odcinający. Po chwili szumu, woda wali z pełną mocą z zasuwy pod ziemią i z kranu na ogrodzie. Wtedy zamykamy na chwile zawór odcinający, zakręcamy zasuwę i kran na ogrodzie. Odkręcamy zawór odcinający i instalacja jest gotowa do użytku.

2. Spuszczanie wody należy wykonać w następującej kolejności:

a) zamknąć zawór odcinający

b) odkręcić kran na ogrodzie oraz zasuwę w studzience

c) otworzyć zawór napowietrzający.

Woda zalegająca w rurze spokojnie wypłynie do studzienki i nie będzie zagrażać rozsadzeniem instalacji. Przy tym istotne jest (jak wcześniej pisałem) aby zachowany był lekki spadek od budynku do studzienki przy kranie ogrodowym.

Ważne – wodę należy spuścić przed przymrozkami oraz na zimę kran ogrodowy należy pozostawić w pozycji otwartej!

Zastosowanie tych dwóch zasad gwarantuje długoletnie użytkowanie instalacji bez usterek. Powyższe osobiście sprawdziłem w praktyce.

---

O zakładaniu lamp ogrodowych więcej piszę w artykule „Samodzielny montaż lamp ogrodowych - wskazówki z praktyki”),

O drenowaniu działki, zbieraniu z drenów wody oraz zbieraniu deszczówki piszę w artykule „Prawidłowa instalcja drenów i magazynowanie zebranej wody” oraz „Wygodny i praktyczny magazyn wody z rynien”.

Alek

http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Sadzimy róże w ogrodzie

Autorem artykułu jest Rafał Okułowicz



Róże są bardzo lubianymi krzewami ogrodowymi. Były cenione już w starożytności. Wśród nich są rośliny o różnym tempie wzrostu, pokroju i zastosowaniu. W tej rozmaitości każdy posiadacz ogrodu znajdzie coś dla siebie. Warto się tym zainteresować szczególnie teraz, gdyż jesień to doskonały moment na sadzenie róż.

Jakie odmiany wybrać do ogrodu?

Na ogrodowe rabaty szczególnie przydatne będą róże zwane po prostu rabatowymi, czasem też bukietowymi. Odmiany z tej grupy pozwalają tworzyć długo kwitnące rabaty oraz niskie żywopłoty. Na jednym pędzie wytwarzają od kilku do kilkudziesięciu kwiatów. W zależności od odmiany osiągają od 20 do 100 cm wysokości.

Posiadacze większych ogrodów mogą wybrać róże parkowe, osiągające do 2 a nawet 3 metrów wysokości. Mogą rosnąć pojedynczo (np. na trawniku) lub w szpalerze, tworząc żywopłot. Ich zalety do mniejsza podatność na choroby i szkodniki oraz większa mrozoodporność. Dobrze też radzą sobie na słabszych glebach. Wymagają mniej zabiegów i pielęgnacji niż róże rabatowe ale potrzebują też więcej miejsca aby się rozrastać.

Wśród róż wyróżniono też grupę roślin okrywowych. Są niskie ale szybko rozrastają się na boki, gęsto pokrywając powierzchnię ziemi.

Odmiany dla siebie znajdą też amatorzy pnączy. Róże pnące mają długie i wiotkie pędy. Choć nie są typowymi pnączami (nie wytwarzają organów czepnych) można je z powodzeniem rozpinać na pergolach, trejażach, płotach i murkach.

Poszukujący czegoś bardziej niezwykłego mogą zakupić odmiany szczepione na pniu, tzw. róże pienne. Są to odmiany szlachetne szczepione na odpowiednio dobranych podkładkach, tworzące przepiękne „drzewka różane”. Doskonałe do uprawy na niewielkich powierzchniach, na miejsca wyeksponowane, a nawet do donic i pojemników. Świetne rośliny na taras.

Gdy zdecydujemy się na wybór róży z powyższych grup, zwróćmy też uwagę na cechy danej odmiany, takie jak termin kwitnienia, siła wzrostu czy mrozoodporność.

Róże z certyfikatem

Co roku powstają nowe, ciekawe odmiany róż do uprawy w ogrodach. Nie tylko ładnie kwitnące ale też cechujące się dużą zdrowotnością i odpornością. Takie szczególnie odporne i zdrowe róże odznaczane są wyróżnieniami jak np. niemieckie ADR (Allgemeine Deutsche Rosenneuheitenprüfung), czyli Powszechną Niemiecką Oceną Nowości Różanych. Jest to jeden z najsurowszych egzaminów dla róż na całym świecie. Ocenie poddawana jest odporność na mróz, obfitość kwitnienia, efekt kwitnienia, zapach, a przede wszystkim odporność. Kupując różę odznaczoną ADR możemy mieć pewność, że kupujemy różę bardzo dobrej jakości i odporności.

Na co zwrócić uwagę w sklepie?

Jesienią mamy duży wybór sadzonek. Każda z nich powinna być opatrzona etykietą z nazwą odmiany i producenta. Można kupić róże z odkrytymi korzeniami, w kapersach (owinięte korzenie) oraz róże w pojemnikach. Ze względu na niższą cenę najpopularniejsze są róże z odkrytymi korzeniami i w kapersach. Takie róże powinny mieć przynajmniej po dwa silne, nie uszkodzone pędy o grubości ołówka oraz silne korzenie, posiadające wiele drobnych włośników. Korzenie takich sadzonek są narażone na przesuszenie, dlatego przed posadzeniem warto je przez kilka godzin wymoczyć w wodzie. Jesienne sadzenie róż tego typu można przeprowadzić od końca września do pierwszych przymrozków.

Jak sadzić róże?

Róże najlepiej rosną na stanowiskach dobrze nasłonecznionych i przewiewnych i na glebach o wysokiej zawartości próchnicy oraz głęboko uprawionych, najlepiej piaszczysto-gliniastych. Zbyt luźną glebę mieszamy z kompostem, a zbyt zbitą rozluźniamy piaskiem. Odczyn pH gleby powinien wynosić 6,5.

Pod każdą roślinę wykopujemy dołek na tyle duży aby jej korzenie swobodnie się w nim mieściły i nie zaginały. Róże sadzimy na takiej głębokości aby miejsce szczepienia było kilka centymetrów pod ziemią. Po sadzeniu glebę wokół roślin trzeba dokładnie ubić i obficie podlać.

Przed nadejściem zimy nowo posadzone róży obsypujemy ziemią, wykonując tzw, kopczykowanie.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Drzewka ekologiczne – to się opłaca

Autorem artykułu jest Hubert Napierała



Istnieje duża szansa na otrzymanie dotacji na drzewka ekologiczne - drzewka jabłoni i inne drzewka owocowe. Pieniądze przeznaczone są dla rolników i posiadaczy gruntów oraz właścicieli upraw orzecha włoskiego.

Dotacje przeznaczone są dla rolników i posiadaczy gruntów (zwłaszcza duże obszary) oraz właścicieli upraw orzecha włoskiego.

Czekają bardzo duże dotacje - znacznie wyższe niż dopłaty obszarowe.

W 5-letnim programie otrzymamy 1800zł do 1ha przez pierwsze trzy lata i 1500zł do 1ha przez następne dwa lata. Łącznie z dopłatami podstawowymi daje to co najmniej 2000zł do 1ha rocznie.

Wystarczy posadzić sad ekologiczny: drzewka ekologiczne w ilości 125-300 na 1ha.

Drzewka jabłoni - 125 szt/1ha.

Grusze - 150 szt/1ha.

Czereśni - 150 szt/1ha.

Wiśnie, Śliwy - 300 szt/1ha.

PROSTA PROCEDURA - BARDZO MAŁY NAKŁAD - BARDZO DUŻY ZYSK.

Ostrzegamy także, że wskutek zmiany przepisów w kwietniu 2009, BEZCELOWE jest sadzenie: siewek czereśni ptasiej, siewek antonówki, siewek gruszy kaukaskiej.

Aktualnie wymagane są drzewka uszlachetnione.

Pamiętaj, że:

1. Drzewka jabłoni są gatunkiem sadowniczym, który jako pierwszy został wprowadzony do sadów ekologicznych.
2. Sady ekologiczne, czyli drzewka ekologiczne, to przyszłość sadownictwa, oraz szkółek ekologicznych.
3. Ekologiczne uprawy, w przeciwieństwie do tradycyjnych, są bardziej przyjazne dla środowiska z uwagi na wyraźne ograniczenie stosowania środków chemicznych do zwalczania chorób i szkodników oraz wykorzystywanych w dokarmianiu roślin.
4. Wielu specjalistów uważa, że sady ekologiczne to jedna z wielu szans dla naszego rolnictwa.
5. Rolnictwo ekologiczne wymaga od rolnika przyswojenia pewnej elementarnej wiedzy o rolnictwie ekologicznym.

---

drzewka ekologiczne - drzewka jabłoni i inne drzewka owocowe


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl